Bank Fotografii Agnieszki i Włodka Bilińskich
Ponad 100 000 doskonałej jakości zdjęć

Trismus 37, jacht naszych marzeń.

by Włodek on 2011-01-16

Zgodnie z obietnicą dziś o naszym jachcie s/y Safran, typu Trismus 37. Dlaczego właśnie ten, a nie inny, spośród tysięcy możliwości?

Today about s/y Safran (Trismus 37). Great yacht built in France in 1987, amateur construction. 11.2 m long (12 with swimming platform) 3.5 wide and with 1 m (!) draft. Trismus 37 has 2 daggerboards, one in the middle of the yacht and smaller one under the cockpit. The second stabilizes course when sailing with the wind coming from behind the boat and on big waves. Many of these boats circumnavigate the world.

Już w latach 80-tych ubiegłego wieku czytaliśmy książkę Patricka Van Goda pod tytułem „Trismus w Antarktyce” i idea dzielnego, sporego, a zarazem płytko zanurzonego jachtu bardzo nam się spodobała. Ale gdzież byśmy w latach komunizmu mieli marzyć o takim „zbytku”? Czasy się jednak na szczęście zmieniły i szukając nowego jachtu wróciliśmy myślą do młodzieńczych fantazji. Bo Trismus 37 jest dobry na wszystko. (No, prawie) Można nim bezpiecznie opłynąć świat (wiele z nich pływa dziś po egzotycznych wodach), a jego nieduże zanurzenie (1 metr) pozwala na penetrowanie niedostępnych dla kilowych jachtów zakątków skandynawskich szkierów (nie raz, nie dwa wpływaliśmy w zatoczki z wejściem głębokim na 1.2 metra, czując na sobie pełne zazdrości spojrzenia innych żeglarzy ;-)). Byliśmy także w Delcie Niemna, gdzie z 2 metrowymi kilami nie ma po co się wybierać. Trismus 37 potrafi też bezpiecznie stać na osuchu, czyli odkrytym podczas odpływu dnie morza. „Ćwiczyliśmy” to na Waddensee – akwenie pomiędzy stałym lądem, a łańcuszkiem holenderskich i niemieckich Wysp Fryzyjskich na Morzu Północnym. Trismus 37 ma długi, sięgający niemal od dziobu po rufę kil, podobny w kształcie do dna rybackich kutrów wyciąganych na bałtyckie plaże. Dzięki temu jest stabilny kursowo, a i nie tak łatwo zahacza się o liny czy sieci. Największą ciekawostką jego budowy jest obecność dwóch lekkich mieczy. Większy z nich, położony w środku jachtu, działa tradycyjnie, jak w każdej mieczówce, na przykład zapobiega nadmiernemu dryfowi. Używa się go niemal wyłącznie w ostrym bejdewindzie. Mały mieczyk, położony daleko za dużym, pod kokpitem, ma za zadanie stabilizację kursu. Dzięki niemu nawet w baksztagu na sporej fali jacht nie zbacza z wyznaczonej linii. Co jednak jest atutem w długich przelotach, zaczyna być utrapieniem w czasie manewrów portowych. W marinie mieczyk należy bezwzględnie podnieść, a jeśli jest wystarczająco głęboko (2.2 m), warto opuścić główny miecz. Łatwiej się skręca. Kabina armatorska jest wygodna, podobnie jak położona w dziobie wielka koja, na której śpi się w poprzek jachtu. Agnieszka stworzyła na Safranie bardzo ciepłą, domową atmosferę. Szczegóły na zdjęciach.

Nasz pływający dom ma 11.3 metra długości, (z platformą kąpielową i samosterem wiatrowym, ok. 12). Jego szerokość wynosi 3.5 m, wysokość masztu ponad wodą 16 metrów i zanurzenie 1-2.2 m. Powierzchnia żagli około 70 m kw. , w tym mały, samo zwrotny baby fok umieszczony na bomie! Safran nie ma koła sterowego, a potężny rumpel. Ma także olbrzymi kokpit, więc wszystkie portowe imprezy odbywają się u nas i poopalać się jest gdzie:) Może na nim żeglować 6 osób.

 

Odpływ na Waddenzee. Ebb on Wadden Sea

Kontynuując korzystanie z naszej witryny, zgadzasz się na umieszczanie przez nas plików cookie na Twoim urządzeniu. Jeżeli zrezygnujesz z otrzymywania naszych plików cookie, nie możemy zagwarantować prawidłowego działania witryny. Więcej informacji... Zamknij